poniedziałek, 31 października 2011

Dom sióstr - Charlotte Link

Charlotte Link - niemiecka pisarka urodzona w 1963 roku we Frankfurcie nad Menem, wydała łącznie 17 powieści przetłumaczonych na kilkanaście języków. Wszystkie jej książki miesiącami gościły w czołówkach list bestsellerów. Na podstawie kilku nakręcono seriale telewizyjne. Obecnie autorka mieszka w Wiesdbaden.

Barbara i Ralph są tak pochłonięci pracą, że coraz bardziej się od siebie oddalają. Ich małżeństwo właściwie wisi na włosku. Szansą na odbudowanie między nimi relacji i odnalezienie dawnego uczucia ma być wspólne spędzenie Bożego Narodzenia w niewielkim, położonym na odludziu domostwie w północnej Anglii.  Niestety po przybyciu na miejsce okazuje się, że para nie może całej uwagi poświęcić na ratowanie swojego związku, gdyż szalejąca śnieżyca odcina dom od cywilizacji. Barbara i Ralph zostają pozbawieni prądu i ogrzewania. Z każdym dniem powoli kończą się też zapasy jedzenia, rośnie napięcie między małżonkami i wizja uratowania ich związku staję się coraz bardziej odległa. Szalejąca za oknem śnieżyca i brak porozumienia z mężem, skłaniają Barbarę do znalezienia czegoś, co zapełni poczucie samotności i pustki. Niespodziewanie znajduje ona dziennik Frances Gray - zmarłej właścicielki domu. Od razu zabiera się za czytanie, nie spodziewając się nawet, że zapiski skrywają niejeden mroczny sekret Westhill House.

Frances Gray udało się przeżyć obydwie wojny światowe. W dzienniku opisała nie tylko swoją historię, ale także nakreśliła losy całej rodziny. Sama była kobietą o bardzo silnym charakterze, na tyle odważną żeby walczyć o prawa wyborcze dla kobiet. Łamała konwenanse, zawsze miała swoje zdanie i do końca była wierna swoim poglądom. Niestety na skutek kilku pochopnych i nie do końca przemyślanych decyzji straciła szansę na związek z mężczyzną swojego życia. Na tej sytuacji skorzysta natomiast jej młodsza siostra Victoria, która wyszła za mąż za dawnego ukochanego Frances. Pozostaje pytanie: jak ta decyzja wpłynęła na relacje sióstr i jak potoczyły się ich dalsze losy?

Uwielbiam sagi rodzinne i nie ukrywam, że Dom sióstr to dla mnie przede wszystkim świetna powieść obyczajowa. Autorce udało się stworzyć niepowtarzalny klimat, chwilami czułam się jakbym sama mieszkała w Westhill house. Wszyscy bohaterowie są bardzo wyraziści i wzbudzają w czytelniku całą gamę emocji. Mnie najbardziej podobała się postać Frances Gray. Choć niekiedy swoim zachowaniem bardzo mnie drażniła, to jej siła i upór z jakim dążyła do celu bardzo mi imponowały. Jest to dla mnie postać pełna sprzeczności. Z jednej strony uczucia odgrywają w jej życiu ważną rolę. Kierując się nimi Frances często podejmuje działania zupełnie nieakceptowane przez otoczenie, działa jednak w zgodzie z samą sobą. Z drugiej jednak strony bohaterka ta potrafi w niektórych sytuacjach odsunąć od siebie pewne uczucia i robić po prostu to, co należy, a nie to, co podpowiada serce. Jedno jest pewne, obok tej postaci nie sposób przejść obojętnie.

Oprócz bohaterów warto zwrócić uwagę na obraz wojny i jej wpływu na losy poszczególnych postaci. Chociaż walka toczy się w imię ważnej sprawy, to tak naprawdę największą cenę zawsze płacą pojedyncze jednostki. Nie ważne po jakiej stronie się walczy, woja zawsze niesie za sobą ogromną traumę.

Jedyne do czego mogę się przyczepić, to za słabo rozbudowany wątek kryminalny i przewidywalne zakończenie, ale jak na początku wspomniałam traktuję Dom sióstr przede wszystkim jako książkę obyczajową, więc to mi zupełnie nie przeszkadzało. Lekturę z czystym sercem polecam każdemu, kto lubi sagi rodzinne i Anglię, zwłaszcza z czasów pierwszej połowy XX wieku.

Moja ocena: 5/6

wtorek, 25 października 2011

Mroczny szept - Gena Showalter

Gena Showalter - autorka bestsellerowych powieści, znajdujących się na liście New York Times i USA Today. Jednym z jej ulubionych gatunków literackich jest paranormal. Mroczny szept to kolejna, obok Mrocznej nocy, Mrocznej więzi i Mrocznej żądzy, część cyklu Władcy podziemi.

Przed wiekami Władcy podziemi strzegli bogów Olimpu. Za namową jednego z nich - Galena, zabili Pandorę, strażniczkę puszki wszelkiego zła. Za karę wszyscy zostali wygnani z nieba i owładnięci przez demony. Od tamtej pory Galen dowodzący armią Łowców szuka puszki, aby raz na zawsze ją zamknąć. Doprowadziłoby to do śmierci wszystkich Władców podziemi. Nie jest to jednak łatwe zadanie, gdyż Władcy za wszelką cenę chcą dotrzeć do puszki jako pierwsi. Ma im w tym pomóc znalezienie tajemniczych artefaktów.

Podczas jednej z wypraw poszukiwawczych Władcy docierają do piramid. Sabin ratuje tam Gwendolyn, piękną harpię, porwaną i więzioną ponad rok przez Łowców. Od samego początku ta rudowłosa dziewczyna go fascynuje. Sabin jednak odnosi się do niej z rezerwą. Zdaje sobie sprawę, że jest skazany na wieczną samotność. Każda kobieta, która kiedykolwiek coś dla niego znaczyła, ulegała w końcu podszeptom demona Zwątpienia i ostatecznie popełniała samobójstwo. Zrozpaczony wojownik wyrzekł się miłości i całą swoją uwagę skupił na wojnie z Łowcami. Liczyło się dla niego jedynie zwycięstwo. Wszystko zmieniło się w chwili, gdy poznał Gwen. Dziewczyna nie tylko obudziła w nim uśpione dawno uczucia, ale zapanowała nad jego demonem. Sabin natomiast jako jedyny potrafił ujarzmić drzemiącą w jego wybrance harpię. Czy ich uczucie ma szansę przetrwać? Co okaże się dla Sabina ważniejsze: wojna, czy ukochana?

Mroczny szept to czwarta książka z cyklu Władcy podziemi. Wcześniejszych części nie czytałam i w związku z tym miałam obawy, czy uda mi się odnaleźć w tej historii. Na szczęście każdy tom jest tak napisany, że może stanowić odrębną i dosyć sensowną całość, więc nie miałam problemów ze zrozumieniem fabuły. I na tym niestety koniec zalet tej książki. 

Na początek może skupię się na bohaterach. Przede wszystkim pani Showalter zdecydowanie przesadziła z ich ilością. Niektórzy pojawiają się dosłownie kilka razy w całej książce, nie mają praktycznie żadnego wpływu na akcję, więc nie pojmuję, po co wprowadzać dodatkowe zamieszanie. Kolejną bardzo irytującą kwestią jest dla mnie styl wypowiedzi bohaterów. Owszem, książka jest napisana prostym, zrozumiałym jeżykiem, ale pojawia się zbyt wiele wulgaryzmów i wyrażeń potocznych. Największą jednak wadą według mnie jest sama fabuła. Spodziewałam się, że będzie dotyczyć głównie walki między Władcami i Łowcami, liczyłam na rozwinięty wątek sensacyjny i porywającą akcję, a tymczasem cała historia toczy się wokół rodzącej się miłości między Sabinem a Gwen. Miłości to w zasadzie za dużo powiedziane. Jest to raczej pożądanie i to opisane w najbardziej prymitywny sposób z możliwych. Dowodem na to są niewyszukane podteksty czy sceny erotyczne przewijające się przez całą książkę. Nie żebym miała coś przeciwko takim wątkom, ale myślę, że o seksie można pisać w piękny sposób. Tutaj natomiast było to po prostu niesmaczne. Nie lubię kiedy pojęcie miłości tak się umniejsza i spłyca, przedstawiając je jako coś tandetnego i taniego. Podsumowując,  Mroczny szept to książka niestety nie dla mnie.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi SZTUKATER oraz Wydawnictwu MIRA.

Moja ocena: 1,5/6

sobota, 22 października 2011

Ksiądz Rafał - Maciej Grabski

Maciej Grabski - krakowianin urodzony w 1968 roku, z wykształcenia i zamiłowania historyk sztuki, ponadto meloman i fotograf. W roku 2009 po licznych namowach napisał Księdza Rafała, wcześniej ograniczał się wyłącznie do artykułów fachowych.

Gródek to wioska w której życie płynie leniwie, czas odmierzają pory roku i święta, a ludzie są prości, dobrzy i życzliwi. W ciągu dnia najczęściej pracują w polu, a wieczorem lubią zbierać się w lokalnym barze i debatować. Wszyscy doskonale się znają i wszystko o sobie wiedzą. W tej wiejskiej społeczności niewątpliwie ważne miejsce zajmuje ksiądz. Do tej pory w Gródku rolę kapłana pełnił ksiądz Stanisław. Po ponad czterdziestu latach probostwa przyszło mu niestety umrzeć i parafianie z niepokojem i lekką obawą wyczekują swojego nowego duszpasterza. Zostaje nim przystojny i młody ksiądz Rafał Nowina. Mieszkańcy początkowo podchodzą do niego dosyć nieufnie i jedno wiedzą na pewno: nadchodzą zmiany.

A jak w tym wszystkim odnajduje się sam ksiądz Rafał? Oczywiście ma pewne obawy, ale jest też pełen optymizmu, dobrej woli i chęci do pracy. Zdaje sobie sprawę z tego, że trudno mu będzie zaskarbić sobie przychylność wiernych, mających jeszcze w pamięci poprzedniego proboszcza, ale bardzo się stara. I tak mija dzień za dniem, a ksiądz Rafał wciąż zadziwia ludzi. Ma rękę do zwierząt, interesuje się lokalnymi problemami, zawsze służy pomocą i dobrą radą. Ma też zadziwiający dar rozwiązywania konfliktów i godzenia zwaśnionych stron. Mogłoby się wydawać , że życie na plebanii to sielanka, jednak nie do końca tak jest. Życiem Kościoła, tak jak i resztą świata, rządzą układy i powiązania. Księża mają swoje słabości, walczą o władzę, popadają w nałogi. Ksiądz Rafał także funkcjonuje w tym świecie i nie raz jego wiara i cierpliwość będą wystawione na próbę.

Całą akcję książki autor umieścił w latach 70-dziesiątych. Bardzo realnie nakreślił obraz polskiej wsi w tamtych czasach. Trafnie i bez zbędnego koloryzowania ukazał też Kościelny światek. Bohaterowie, choć mają swoje wady, to wzbudzają sympatię czytelnika, no może z wyjątkiem kilku wiejskich dewotek. Główna postać, czyli ksiądz Rafał, jest człowiekiem pełnym dobroci i wiary w ludzi. Wychodzi naprzeciw ich potrzebom i w ten sposób zdobywa ich sympatię i zaufanie. Jest to bardzo pozytywna postać, tak odmienna od obrazu księży w dzisiejszych czasach.

Język i styl wypowiedzi nie pozostawia nic do zarzucenia. Cała historia jest bardzo urokliwa i ciepła. Pozwala odzyskać wiarę w dobroć i bezinteresowność ludzi. W zasadzie książka raczej mi się podobała, chociaż miejscami trochę się nudziłam. W Gródku praktycznie nic się takiego nie dzieje, a monotonne życie mieszkańców tylko od czasu do czasu urozmaicają małe wiejskie sensacje. Nie do końca odpowiadają mi się takie klimaty, ale ostatecznie nie żałuję czasu spędzonego nad tą książką.

Moja ocena: 4/6

niedziela, 16 października 2011

Kochałem ją - Anna Gavalda

Anna Gavalda - francuska pisarka, zadebiutowała zbiorem opowiadań Chciałbym, żeby ktoś gdzieś na mnie czekał, który został nagrodzony Grand Prix RTL-Lire. Jej książki przetłumaczono na 38 języków, dwie z nich: Po prostu razem i Kochałem ją doczekały się także ekranizacji.

Chloe po kilku latach szczęśliwego, jak jej się wydawało, małżeństwa zostaje porzucona przez męża. Adrien odchodzi do innej kobiety, zostawiając ją samą z dwójką małych córeczek - Marion i Lucie. Chloe czuje się zrozpaczona, zagubiona i bezradna. Zupełnie nie potrafi poradzić sobie z zaistniałą sytuacją. Nie wyobraża sobie życia bez męża i w głębi serca liczy na jego powrót. W tych trudnych chwilach jedyną osobą, która daje jej wsparcie jest teść Pierre.  Zabiera Chloe do swojego domu na wsi, pomaga w opiece nad córeczkami. Podczas wieczornej rozmowy okazuje się, że mężczyzna w młodości stanął przed podobnym wyborem jak jego syn teraz. Musiał wybrać między wielką miłością, a obowiązkiem wobec żony i dzieci. Zwyciężyło poczucie obowiązku, jednak pomimo upływu lat, wspomnienie dawnej ukochanej wciąż towarzyszy bohaterowi.

Temat zdrady wydaje się dosyć wyświechtany jednak Gavalda w swojej króciutkiej książce podchodzi do niego w dosyć oryginalny i zaskakujący sposób. Cała historia przedstawiona jest w formie rozmowy dwóch osób, dzięki czemu możemy spojrzeć na problem z różnych perspektyw. Z jednej strony poznajemy zdradzoną przez męża Chloe, a z drugiej  Pierra, który dla dobra rodziny, zrezygnował z miłości swojego życia. Autorka stara się przez to pokazać co czuje osoba porzucona i porzucana. Rezygnuje przy tym z moralizatorskiego tonu, nie zajmuje żadnego stanowiska, nie próbuje oceniać, a tym bardziej krytykować. Pozostawia czytelnika bez odpowiedzi. Sami musimy rozstrzygnąć, który ból jest trudniejszy do zniesienia i jak wiele można poświęcić dla własnego szczęścia…

Kochałem ją to moje pierwsze spotkanie z Anną Gavaldą i muszę przyznać, że udane. Z początku myślałam, że będzie to historia o zdradzonej kobiecie, która nie może pogodzić się ze swoim losem, jednak z każdą kolejną kartką moją uwagę coraz bardziej skupiała postać Pierra. Powściągliwy w okazywaniu uczuć, twardy, nagle otwiera się całkowicie przed synową, obnaża swoje najskrytsze uczucia i opowiada o jedynej głębokiej i prawdziwej miłości, której doznał w życiu. Jego wspomnienia są pełne emocji. Nagle spod maski obojętności, goryczy i cynizmu wyłania się oblicze człowieka niezwykle samotnego i nieszczęśliwego. Jeśli miałabym się wypowiedzieć to właśnie jego, wbrew pozorom, było mi bardziej żal niż Chloe.

W książce szczególnie spodobał mi się specyficzny klimat. Autorce udało się stworzyć atmosferę pewnego rodzaju intymności. Miałam wrażenie, że jestem w teatrze, dookoła ciemność, a na scenie toczy się poruszająca rozmowa między dwojgiem ludzi. Momentami wstrzymuję oddech, żeby nie przeszkadzać. Wsłuchuję się dokładnie w każde słowo. Później scena pustoszeje, a ja zostaję sama ze swoimi myślami…

Książkę niesie ze sobą ogromny ładunek emocji. Niestety osoby, które lubią wartką akcję mogą się według mnie trochę nudzić. Polecam natomiast wszystkim, którzy mają ochotę trochę pomyśleć nad życiem, spojrzeć na pewne sprawy z różnych perspektyw.

Moja ocena: 4,5/6

piątek, 14 października 2011

Stosik jesienny

Jakiś czas temu obiecałam sobie, że ograniczę książkowe zakupy. W sumie mi się udało :) Ale idzie jesień, robi się coraz chłodniej, dni są coraz krótsze, a w długie jesienne wieczory miło jest posiedzieć sobie pod kocykiem i poczytać jakąś ciekawą książkę. Z tego powodu zaopatrzyłam się w kilka tytułów, które już od dawna chodziły mi po głowie.





1. Oddział chorych na raka - Aleksander Sołżenicyn
2. Ksiądz paradoks. Biografia Jana Twardowskiego - Magdalena Grzebałkowskia
3. Dziewczyny wojenne - Łukasz Modelski
4. Dotknąć prawdy - Antoinette von Heugten
5. Traktat o łuskaniu fasoli - Wiesław Myśliwski
6. Kochanice króla - Philippa Gregory
7. Córki hańby - Jasvinder Sanghera
8. Droga żelazna - Aharon Appelfeld
9. Jesienna miłość - Nicholas Sparks


Od portalu Sztukater:
1. Argentyna - Martyna Wojciechowska
2. Mroczny szept - Gena Showalter

Od Wydawnictwa Znak:
1. Traktat o szczęściu - Jean D'ormesson

sobota, 8 października 2011

Pod dwiema kosami czyli przedśmiertne zapiski Żywotnego Mariana - Danuta Noszczyńska

Danuta Noszczyńska - urodziła się w Jaworznie, ukończyła krakowskie Liceum Sztuk Plastycznych oraz studia na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prowadzi autorski teatr amatorski, reżyseruje i pisze scenariusze. Jako pisarka zadebiutowała w 2007 roku powieścią Historia nie Magdaleny.

Nasz główny bohater Żywotny Marian dożył szacownego wieku siedemdziesięciu siedmiu lat. Wierzy, że będąc „pod dwiema kosami” śmierć może przyjść po niego w każdej chwili. Ogarnięty tym zabobonnym lękiem postanawia prowadzić zapiski żeby zostawić po sobie jakiś ślad dla potomności. Skrupulatnie prowadzony dziennik dostarcza nam informacji praktycznie o całym życiu Mariana. Bohater opowiada o swoim dzieciństwie, ojcu, który nie stronił od alkoholu i często używał pasa. Wspomina też czasy kawalerskie i podstępny plan, dzięki któremu zdobył Apolonię - swoją późniejszą żonę. Doczekał się z nią piętki dzieci w tym jednego syna, niezbyt jednak udanego. To właśnie swojemu bujnemu życiu rodzinnemu Marian poświęca w swoich zapiskach najwięcej miejsca.

Nasz bohater całe życie spędził we wsi Mużyny. Pracował w pobliskich zakładach przemysłowych jako elektryk. Jest zagorzałym katolikiem, człowiekiem wiernym tradycjom, sprawiedliwym i uczciwym, przykładnym mężem i ojcem rodziny. Za takiego właśnie uważa się Marian, jednak wyobrażenie to dalekie jest od prawdy. W rzeczywistości Żywotny jest nieżyczliwy, zawistny i niezwykle kłótliwy. Z powodzeniem uprzykrza życie sąsiadom, rozsiewając o nich plotki. Wtrąca się  w życie swoich dzieci, unieszczęśliwiając ich w ten sposób i nie pozwalając na podejmowanie samodzielnych decyzji. Nie docenia żony i traktuje ją jak gorszą od siebie. Jest pełen fałszywej pobożności, którą zawsze tłumaczy swoje postępowanie. Najgorsze jest jednak to, że Marian w swoim mniemaniu jest wzorem wszelkich cnót i nie ma nawet o czym dyskutować.

Pani Noszczyńska stworzyła genialną satyrę na największe ludzkie wady. Wykreowała bohatera, któremu zawsze wieje wiatr w oczy. Wiecznie niezadowolony i pokrzywdzony przez los Marian intryguje, donosi i manipuluje wszystkimi dookoła. Nie widzi przy tym nic złego w swoim nikczemnym zachowaniu, uważa się bowiem za człowieka pobożnego,  który wszystko co robi, robi w imię wyższego dobra. Jego postać, choć celowo przejaskrawiona, opisana w sposób prześmiewczy, zadziwia autentycznością. W czytelniku Marian budzi ambiwalentne uczucia. Jest zabawny, wręcz groteskowy, jego pojmowanie świata i chłopska mentalność  może nas niejednokrotnie rozbawić, ale z drugiej strony jego ciasnota umysłowa i egocentryzm chwilami mogą bardzo drażnić. O ile świetnie czyta się o takim bohaterze, o tyle posiadanie kogoś takiego w rodzinie lub nawet „za płotem”  nie jest już takie zabawne. A jestem przekonana, że każdy z nas takiego Mariana, a może nawet Marianową zna :)

Warto dodać, że przez pryzmat losów bohatera możemy też wiele dowiedzieć się o życiu ludzi w ówczesnych czasach, jesteśmy obserwatorami przemian jakie wtedy zachodziły. Cała książka pisana jest specyficznym jękiem, stylizowanym na wiejską gwarę. Nie brak tu językowych smaczków, które dawno już wyszły z użycia i za to wielki plus dla autorki. Książka jest też pełna dobrego humoru, ironii, a nawet sarkazmu. Uwagę zwraca świetnie dobrana okładka, która kojarzy mi się trochę z czasami PRL-u. Pewien niedosyt może budzić jedynie zakończenie książki. Mnie się podobało, ale Ci którzy liczą na przemianę bohatera mocno się zawiodą. Marian prawdopodobnie do ostatnich dni, które przyjdzie mu spędzić na tym ziemskim padole, nie nabierze rozumu. Do lektury zachęcam wszystkich, którzy mają ochotę na sporą dawkę dobrego humoru. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi SZTUKATER oraz Wydawnictwu SOL.

Moja ocena: 5/6

wtorek, 4 października 2011

Harjunpää i kapłan zła - Matti Yrjänä Joensuu

Matti Yrjänä Joensuu - znany i ceniony autor powieści kryminalnych, urodzony w 1948 roku w Helsinkach. Pracuje także jako policjant. Za swoją twórczość otrzymał między innymi wielką nagrodę szwedzkiej Akademii Powieści Kryminalnych. Jego książki zostały przetłumaczone na wiele języków.  Harjunpää i kapłan zła to pierwszy utwór opublikowany w języku polskim.

Policjant Timo Harjunpää ma do rozwiązania zagadkę tajemniczych śmierci w helsińskim metrze. Początkowo wydaje się, że są to nieszczęśliwe wypadki, jednak powoli policjanci zaczynają się dopatrywać związku między rzekomymi samobójstwami z ostatnich kilku lat i podejrzewają, że mogą mieć  do czynienia z seryjnym mordercą. Niestety ciągle brakuje dowodów na poprawcie tej hipotezy.

Równocześnie poznajemy Mikko - wrażliwego pisarza, który poszukuje swojego miejsca na ziemi. Zmaga się z bolesnymi wspomnieniami z dzieciństwa, które spędził w patologicznej rodzinie. Dorosłe życie też nie oszczędziło mu zmartwień. Toksyczny związek z kobietą pozbawioną jakichkolwiek uczuć zniszczył nie tylko życie jemu, ale też jego dzieciom. Teraz Mikko stara się pomóc swojemu synowi Mattiemu. Chłopiec jest dręczony przez rówieśników, czuje się samotny i zagubiony. Wydaje się, że jedyną życzliwą mu osobą jest Lenna - zakompleksiona dziewczyna, marząca o miłości.

Chociaż wydaje się, że wszystkie te historie nie mają ze sobą nic wspólnego, to łączy je postać pewnego tajemniczego kapłana, wyznawcy Macierzy, której woli całkowicie się podporządkowuje. W imię swojej wiary jest zdolny do popełnienia straszliwych zbrodni. Owładnięty wizją Wielkiego Wybuchu mającego oczyścić świat, szuka wciąż nowych ofiar.

W ostatnim czasie dosyć często decyduję się na literaturę skandynawską, która w moim odczuciu ma specyficzny, trudny do określenia klimat i to chyba to najbardziej mnie do niej przyciąga. Sięgając po Harjunpää i kapłan zła domyślałam się, że nie będzie to typowy kryminał i nie myliłam się. Poznajemy wiele różnych historii, które z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego. Każda z nich przedstawia nam inny obraz, innych bohaterów, każda jest ważna. Autor niebanalnie połączył je w jedną całość, tworząc przez to powieść wielowątkową i wielowymiarową. Podoba mi się, że wątek kryminalny nie jest tutaj najważniejszy. Równie istotne są kwestie związane z przemocą w rodzinie, zagubieniem i osamotnieniem młodych ludzi oraz zagrożeniem w otaczającym nas świecie. Fabuła jest dosyć przewidywalna, tempo akcji nie jest porywające, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. W tej historii bowiem odnalezienie mordercy nie jest jakby się mogło wydawać kluczowym problemem.

Jeśli o mnie chodzi, najbardziej podobały mi się fragmenty dotyczące pisarza Mikko. Autor poruszył w nich problem trudnego, nieszczęśliwego dzieciństwa i jego wpływie na dalsze życie. Miko już jako dorosły człowiek jest zagubiony, nie ma poczucia własnej wartości, trudno mu się odnaleźć w życiu. Poruszyły mnie też postaci Mattiego i Lenny. Pozbawieni wsparcia ze strony rodziców próbują w przyjaźni odnaleźć namiastkę poczucia bezpieczeństwa. Są zagubieni, samotni, a przez to narażeni na wiele niebezpieczeństw.  Najmniej podobały mi się fragmenty dotyczące kapłana. Jednak bez nich książka nie miałaby takiego tajemniczego, mistycznego miejscami klimatu.

Do lektury zachęcam wszystkich zwolenników literatury skandynawskiej i tych, którzy lubią wątki psychologiczne w książkach. Dla mnie w tej powieści jest coś niepokojącego, przygnębiającego i skłaniającego do refleksji, a właśnie to lubię w książkach najbardziej.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi SZTUKATER oraz Wydawnictwu KOJRO.

Moja ocena: 4,5/6